Według danych statystycznych zdrady częściej dopuszczają się mężczyźni. Jednak psychologowie ostrzegają, by nie ufać tym danym bezgranicznie. Kobiety niechętnie przyznają się do niewierności, natomiast panom nawet w anonimowej ankiecie zdarza się fantazjować na temat swych podbojów. Mężczyzna to bowiem – w potocznym przekonaniu – zdobywca, liczba „zaliczonych” kobiet świadczy o jego męskości. Z kolei kobiety nie przechwalają się zdradami, bo zazwyczaj się ich wstydzą. Społeczna akceptacja dla niewierności kobiecej jest dużo niższa. Po stronie mężczyzny stoi też natura – jest wszak biologicznie zaprogramowany na jak najintensywniejsze rozprzestrzenianie swych genów. Mało kto pamięta, że „imperatyw biologiczny” działa w obie strony – kobiety poszukują dobrych genów dla swego potomstwa (i najczęściej zdradzają podczas owulacji).
Potrzeba ciała, potrzeba ducha
Przywykliśmy wierzyć, że mężczyzna zdradza głównie z powodów czysto seksualnych – bujnego temperamentu, erotycznej ciekawości i głodu nowych doświadczeń. Z kolei kobieta u kochanka szuka ciepła, czułości i zrozumienia, których brakuje jej w związku. Seks przychodzi później.
Przekonanie, że o ile facet „myśli tylko o jednym” (i ma do tego biologiczne prawo), o tyle dla kobiety „seks nie jest aż tak ważny” – to niebezpieczny stereotyp. Jeszcze sto lat temu kobieca seksualność stanowiła tabu i dopiero Zygmunt Freud głośno powiedział, że także panie mają potrzeby erotyczne. Wiele kobiet do dziś jednak ma problem z przyznaniem, że seks bardzo się dla nich liczy. Wyznanie, że zdradziła z potrzeby czysto fizycznej, wciąż naraża kobietę na etykietkę nimfomanki. Wiele kobiet usprawiedliwia więc swoje zdrady nieczułością i chłodem partnera, podobnie jak liczni mężczyźni powołują się na własną nieokiełznaną biologię.
Tymczasem z badań wynika, że obie płcie zdradzają z zasadniczo tych samych powodów. Niewierność bywa ucieczką przed problemami, nudą i rutyną, może też wynikać z czystej ciekawości lub chęci, by znów wzbudzić w kimś zachwyt. A także z potrzeby wywołania zazdrości partnera a nawet chęci zemsty (np. za niewierność drugiej strony).
Niezaspokojona kobieta może zdecydować się na czysto fizyczny romans, ale bywa i tak, że mężczyznę do zdrady skłoni nie rozbuchane libido, ale pozornie „kobieca” potrzeba. Np. poszukiwanie bliskości emocjonalnej, której nie dostał od partnerki. (Niejedna atrakcyjna, przebojowa kobieta z zaskoczeniem odkrywa, że jej rywalka jest brzydsza / tęższa / starsza od niej. Ma za to czas na gotowanie kochankowi obiadów i wysłuchiwanie jego zwierzeń).
Tylko jej nie kochaj!
Kolejny stereotyp głosi, że kobiety znacznie gorzej znoszą zdradę psychiczną (czyli emocjonalną). Z trudem potrafią wybaczyć partnerowi, który otwarcie przyzna, że zakochał się w innej, cierpią na myśl, że mógł się jej zwierzać czy szukać u niej pocieszenia. Natomiast mały „skok w bok” są skłonne traktować z większą wyrozumiałością – o ile tylko mają pewność, że nie zagraża związkowi.
Zgodnie z tym samym sposobem myślenia, mężczyzna będzie zazdrosny przede wszystkim o ciało partnerki. Zdradzony, chce się dowiedzieć, czy rywal był lepszy w łóżku, ile razy „to” zrobili i jak długo trwał stosunek. Zdrada fizyczna boli go najbardziej, bo ktoś odważył się sięgnąć po jego „własność” i zadał cios jego wybujałemu ego.
Tymczasem kobiety także odczuwają głęboką zazdrość seksualną. Większość z nas źle reaguje, kiedy mężczyzna na ulicy ogląda się za parą długich nóg, spora liczba kobiet przyznaje, że czują się zdradzone, gdy partner ogląda pornografię… A przecież o „bliskości duchowej” nie może być tu mowy.
Kobietom faktycznie zdarza się bagatelizować zdradę czysto fizyczną – głównie dlatego, że czują, iż powinny (najważniejszy jest dobro związku, dzieci etc.). Nie znaczy to jednak, że taka zdrada kobiety nie boli. To cios również i dla jej ego, poważne zachwianie poczucia własnej wartości. Towarzyszy jej lęk, że nie zaspokaja potrzeb partnera, że okazała się nie dość atrakcyjna, obawy, czy z tamtą było mu lepiej…
Mężczyźni reagują na zdradę najczęściej gniewem i agresją, kobiety – smutkiem i depresją. Tymczasem wściekłość jest w sytuacji zawiedzionego zaufania reakcją naturalną dla obu płci, tyle że kobiety lepiej potrafią ją tłumić. Efektem może być np. (przy twierdzeniu, że „wszystko w porządku”) odczuwanie wstrętu do partnera, który zdradził. Obrzydzenie budzi sama myśl, że dotykał innej kobiety – choćby zaklinał, że nic go z nią nie łączy i że seksualny epizod „nie miał żadnego znaczenia”. Taka pozornie wybaczona niewierność może poważnie zaszkodzić związkowi (zwłaszcza w sferze seksualnej) i zaowocować kolejnymi zdradami.
Romans boli bardziej
Podział na zdradę fizyczną i psychiczną nie wyczerpuje więc tematu. Przede wszystkim dlatego, że jest dość teoretyczny. O ile może się zdarzyć skok w bok bez zaangażowania uczuciowego, o tyle trudno dziś wyobrazić sobie długotrwały, emocjonalnie istotny romans przy całkowitym braku jakichkolwiek kontaktów seksualnych. Czasy platonicznego wzdychania do „damy serca” minęły.
Zdaniem psychologów, właśnie tę drugą sytuację – czyli zdradę z gatunku „seks plus emocje” – przeżywamy boleśniej niż sam „skok w bok”. I to niezależnie od płci.
„Jeżeli ktoś do nas wraca i angażuje się w uczucia z nami, to zdradę fizyczną jakoś przeżyjemy. Natomiast bardzo trudno jest pogodzić się z tym, że nie jesteśmy dla kogoś wystarczający, i że ktoś siedząc z nami być może myślami ucieka do kogoś innego” – mówili Tatiana Ostaszewska-Mosak i Piotr Mosak na czacie portalu Interia.pl.
Zdrada – psychiczna i fizyczna – boli zarówno kobiety, jak i mężczyzn. Trudno pogodzić się z faktem, że najbliższa osoba zawiodła nasze zaufanie. Pogrążeni w gniewie i smutku, zaczynamy szukać winnych.
Kobiety najczęściej swą agresję skupiają na rywalce lub też winy szukają w sobie. Paradoksalnie, najrzadziej obwiniają samego mężczyznę. To znów efekt działania stereotypów – przez wieki źródłem grzechu i rozpusty była kobieta. Mężczyzna „nie może się powstrzymać”, więc to nie jego wina, że został uwiedziony.
*
W związku ludzi emocjonalnie dojrzałych na takie myślenie nie ma miejsca. Niewierność nie może być usprawiedliwiana płcią, za zdradę odpowiedzialny jest ten, kto zdradza. Natomiast rozwiązanie problemu i poradzenie sobie z kryzysem to zadanie obojga partnerów (nie wystarczą role „przepraszającego” i „wybaczającej”). Psychologowie przekonują, że – przy dobrej woli obu stron – z kryzysem wywołanym niewiernością można sobie poradzić.
„Jeżeli mamy siłę i motywację to pracujmy nad związkiem. Naprawdę nie tak rzadko zdarza się, że związek wchodzi w nową jakość i życie partnerów może być nawet lepsze niż sprzed zdrady.” – mówią Tatiana Ostaszewska-Mosak i Piotr Mosak.
Odrzucenie stereotypów może tylko pomóc – pozwoli zmierzyć się z rzeczywistym wymiarem i przyczynami kryzysu.