Niedopasowani seksualnie?

0
70
Rate this post
On do normalnego funkcjonowania potrzebuje seksu co dzień, jej wystarcza raz na miesiąc. Albo odwrotnie – ona ma wielkie potrzeby, on jest przepracowany i zestresowany, więc łóżko służy mu głównie do snu. Różne temperamenty seksualne mogą być drobną niedogodnością lub poważnym problemem.

Temperament seksualny (czyli libido), to wyznacznik natężenia potrzeb erotycznych. Określa, jak często i w jaki sposób pragniemy się kochać, czy przywiązujemy do seksu mniejszą czy większą wagę. Według seksuologów, temperament w dużej mierze uwarunkowany jest dziedzicznie. Nie jest jednak wartością stałą – jego poziom zmienia się z wiekiem (mężczyźni najwyższe libido mają we wczesnej młodości, kobiety – między 30. a 40. rokiem życia), pod wpływem hormonów, nie bez znaczenia jest tu poziom stresu, a nawet… pogoda. Stereotyp głosi, że to kobiety częściej nie mają ochoty na seks (mężczyzna „zawsze może”, ale ją „boli głowa”) to jednak mit – sytuacja, kiedy to ona ma większe libido wcale nie należy do rzadkości.

Gdy mija euforia

Oczywiście, idealnie, gdy partnerzy mają jednakowy apetyt na seks – wtedy nie ma znaczenia, czy kochają się raz w miesiącu, czy codziennie. Jeżeli ich potrzeby się zbiegają i oboje czują się usatysfakcjonowani jakością i częstotliwością zbliżeń – wszystko jest w porządku. Tak perfekcyjne zgranie należy jednak do rzadkości. Udane życie erotyczne to efekt wysiłku włożonego przez obie strony we wzajemne poznanie się, zrozumienie potrzeb własnych i partnera.

Na wczesnym etapie związku trudno zazwyczaj zauważyć różnicę w poziomie libido – wzajemna fascynacja przekłada się na apetyt seksualny, pożądanie ukochanej osoby nawet z chłodnych zwykle osób czyni „seksmaszyny”. Zakochani mogą ulec złudzeniu, że tak już będzie zawsze. Tymczasem po kilku latach do związku wkrada się rutyna, od seksu ważniejsze stają się wspólne plany, kredyty, dzieci… O miłości trzy razy dziennie nie ma już mowy, oboje partnerzy wracają do swoich naturalnych, wrodzonych rytmów. Dopiero wówczas może okazać się, że np. dla niej naturalny i wystarczający jest seks raz na miesiąc, dla niego – cztery razy na tydzień. Pojawia się problem.

Siła kompromisu

Seksuolodzy twierdzą, że coś takiego jak „niedopasowanie seksualne” praktycznie nie istnieje – bo każda kochająca się para przy odrobinie dobrych chęci jest w stanie ułożyć sobie życie erotyczne tak, by przynosiło satysfakcję obojgu. Przede wszystkim, trzeba nauczyć się rozmawiać – z wyczuciem i delikatnością. Jeśli on wyśmiewa się z niej, że jest „nienasycona”, albo ona zarzuca mu, że „myśli tylko o jednym” – raczej nie dojdą do porozumienia. Podobnie, gdy on nazywa ją zimną i przypomina o „obowiązku małżeńskim” albo ona w gniewie wymyśla mu od impotentów. Gdy jedna ze stron czuje się zmuszana do seksu, a druga – do upokarzającego o ten seks żebrania – frustracja i wzajemne pretensje będą rosnąć i rzutować na inne płaszczyzny związku. Dlatego dobrze usiąść i spokojnie porozmawiać, powiedzieć sobie: „mam większe/mniejsze potrzeby niż ty”, zastanowić się, co możemy z tym faktem zrobić. Czasem da się wyciągnąć „średnią” – „ja mam apetyt na seks codziennie, tobie wystarcza raz w tygodniu – może możemy się kochać trzy razy na tydzień”. „Ja rano marzę tylko o tym, by pospać dziesięć minut dłużej, ty wieczorem nie masz siły – może seks po południu nie jest złym pomysłem”. Warto przy tym pamiętać, że pojęcie „seks” nie ogranicza się tylko do penetracji – jeśli jedna ze stron nie ma ochoty na stosunek, można zastąpić go pieszczotami. Nie ma też obowiązku, by każde zbliżenie kończyło się orgazmem obojga kochanków.

Uwaga na pułapki!

Kluczem do porozumienia jest wzajemna szczerość. Nie ma gorszej sytuacji niż wówczas, gdy jedno z partnerów czuje się nieusatysfakcjonowane, ale nie umie lub obawia się powiedzieć o tym drugiemu. Ona może cieszyć się seksem co weekend i nie mieć pojęcia, że on już w środę czuje narastające napięcie. Albo odwrotnie. Nikt nie jest jasnowidzem.

Warto też pamiętać, że problemy w życiu seksualnym nie zawsze wynikają z rozmijania się potrzeb. Czasem winien jest wstyd, pruderia i brak szczerej rozmowy. Kobieta może mieć bardzo wysokie libido, ale np. obawia się to okazywać – bo nauczono ją, że dziewczynie nie wypada inicjować seksu, że szanująca się kobieta nie powinna mieć ochoty na „te sprawy”, bo inaczej on pomyśli, że jest wyuzdana albo że coś z nią nie tak… Z kolei mężczyzna mógł się nasłuchać, że dla kobiety ważniejsze są przytulanki i czułe słówka, że najpierw trzeba godzinami budować nastrój (a w codziennym młynie nie zawsze znajdzie się czas na kolacje przy świecach, wzajemne masaże i kąpiel w płatkach róż), wreszcie – że dla kobiety seks nie jest szczególnie istotną dziedziną życia… W rezultacie on – choć sam ma bardzo duże potrzeby – czule całuje ją na dobranoc, z rezygnacją odwraca się do ściany i próbuje zasnąć, a ona leży i skręca się z pożądania, ale wstydzi się w jakikolwiek sposób to okazać.

Wymówka

Bywają także osoby, które ze „słabego libido” czynią sobie wygodną wymówkę. Dopóki każde z partnerów raz na jakiś czas ma ochotę się kochać i inicjuje współżycie (choćby tylko co dwa tygodnie) – to przy odrobinie dobrych chęci wszystko da się przepracować. Co jednak zrobić, jeśli życie seksualne całkowicie zamiera, bo jedna ze stron „woli się tylko poprzytulać”, a na usprawiedliwienie mówi, że „po prostu tak ma”, „zawsze miała niskie libido”, „seks niezbyt ją interesuje”? Osoby aseksualne – o zerowym lub bardzo niskim poziomie libido – stanowią nikły procent społeczeństwa. Większość przedstawicieli gatunku homo sapiens w wieku produkcyjnym przynajmniej raz na jakiś czas ma ochotę się kochać. Seks jest naturalną potrzebą fizjologiczną i jeśli ktoś twierdzi, że w ogóle jej nie odczuwa – najprawdopodobniej albo kłamie, albo swoje potrzeby tłumi lub wypiera. Powody mogą być rozmaite – od złych doświadczeń w poprzednich relacjach czy kiepskiego startu w życie erotyczne, przez wychowanie, uczące postrzegać seks jako dziedzinę brudną, grzeszną i złą, aż po emocjonalne problemy w związku (nieporozumienia, brak zaufania, wygaśnięcie uczucia). Jeśli więc za każdym razem tylko jedno z partnerów ma ochotę na seks i próbuje inicjować zbliżenia, a drugie ich unika lub (w najlepszym razie) poddaje się pieszczotom z biernością i rezygnacją – warto przestać opowiadać o małym temperamencie i jak najszybciej poszukać pomocy seksuologa lub psychologa.