Dlaczego uprawiamy seks?

0
76
Rate this post
Odpowiedź na tak postawione pytanie wydaje się oczywista. Uprawiamy seks, żeby mieć dzieci, z miłości albo po prostu dla przyjemności. Okazuje się jednak, że nasze motywy mogą być znacznie bardziej złożone. I często zaskakujące. Zdaniem Davida M. Bussa i Cindy Meston – psychologów z University of Texas w Austin – jest aż 237 powodów, dla których decydujemy się iść z kimś do łóżka.

U zwierząt sprawa jest prosta – spółkują, żeby mieć potomstwo. Choć u niektórych gatunków – np. szympansów bonobo i delfinów – zdarzają się stosunki służące czystej przyjemności (czyli odbywane poza okresem godowym), masturbacja lub będące wyrazem dominacji rytualne pokrywanie innych członków stada – zasadniczy i nadrzędny cel jest jeden. To przedłużenie gatunku. W przypadku zwierząt trudno mówić o „seksie”. Nawet, jeśli sam akt poprzedzony jest długotrwałymi i skomplikowanymi zalotami (walki samców, tańce godowe czy np. konkursy śpiewacze u ptaków), wszystkim rządzi imperatyw biologiczny.

Dla ludzi seks to znacznie więcej. Po pierwsze wiążemy go z uczuciami. Po drugie, ludzka płciowość nie ogranicza się do kopulacji – to także flirt, uwodzenie, gra wstępna… Seks stanowi odrębną, złożoną dziedzinę życia, i jako taki uchodzi za zdecydowanie ludzki „wynalazek”. Dlaczego go uprawiamy?

Sztuczka natury

Zwierzęta instynktownie wiedzą, że powinny łączyć się w pary, by przetrwać. Spółkują, bo muszą, a nie dlatego, że to miłe (w każdym razie – nie tylko dlatego). Tymczasem u ludzi chęć przeżycia rozkoszy to jeden z najczęściej deklarowanych powodów uprawiania seksu. Jedni mówią o przyjemności, inni o „rozrywce” lub redukcji stresu, jednak zazwyczaj chodzi o to samo – rozładowujący napięcie orgazm i związany z nim zastrzyk endorfin. Dla wielu seks to – obok jedzenia – jedna z największych życiowych przyjemności.

Taki sposób myślenia bywa często potępiany, jako „rozwiązły” lub „hedonistyczny”. Warto jednak pamiętać, że to, co niekiedy bywa określane mianem lubieżności, jest zaledwie prostą sztuczką natury. Przyjemność ma być nagrodą za podjęcie trudów stosunku, ma gwarantować, że nie porzucimy rozmnażania na rzecz innych, ciekawszych zajęć. Gdyby nie oczekiwana rozkosz, kto chciałby marnować czas i energię na wyczerpujące wygibasy? Świadoma decyzja o poczęciu dziecka pojawia się zaledwie kilka razy w życiu (jeśli w ogóle). Gdyby powierzyć rozmnażanie wyłącznie naszej woli i rozsądkowi, człowiek dawno byłby gatunkiem wymarłym. Natura ma więc (często uzasadnioną) nadzieję, że spłodzimy dzieci niejako przypadkiem, w pogoni za przyjemnością. Nie jesteśmy zresztą jedynym gatunkiem zwodzonym w ten sposób przez własną biologię. U wszystkich ssaków (a więc i u człowieka) za odczuwanie przyjemności odpowiadają te same partie mózgu.

„Nie wiem, jak to jest z moskitami, ale ssaki na pewno odczuwają radość z seksu” twierdzi amerykański uczony Mark Bekoff ze stanowego uniwersytetu Kolorado. Zoolog zapewnia też, że większość ssaków przeżywa orgazm.

Rodzina, ach, rodzina

Kolejnym często deklarowanym powodem uprawiania seksu jest prokreacja. W większości systemów religijnych, z chrześcijaństwem na czele, jest to powód nadrzędny, a bywa, że i jedyny dopuszczalny. Jeszcze kilkaset lat temu mężczyzna podczas nocy poślubnej tłumaczył małżonce (ubranej w długą koszulę nocną z otworem na wysokości bioder), że to, co właśnie uczyni, nie służy zaspokojeniu chuci, lecz przedłużeniu rodu. Kobieta odpowiadała „w imię Ojca i Syna, niechaj waść zaczyna” i nawet jeśli odczuwała rozkosz, nie miała prawa się do tego przyznać.

Choć czasy się zmieniły i nawet kościół przyznaje, że miłość fizyczna (choć tylko między małżonkami) może być także przyjemnością, prokreacyjna rola seksu wciąż bywa uznawana za najważniejszą.

Tymczasem człowiek to bodaj jedyny ssak, którego samica nie okazuje w sposób jasny i nie dopuszczający wątpliwości (zachowaniem, zapachem etc.), że właśnie przechodzi owulację. Większość ssaków ma ściśle określone okresy godowe. Poza nimi ani samiec nie jest zainteresowany samicą, ani samica nie dopuszcza go do siebie. Kobieta natomiast jest psychicznie i fizycznie gotowa do odbywania stosunków także podczas dni niepłodnych. Skoro ludzki seks jest aż taką loterią, najwyraźniej służy również i innym celom. Stosunki płciowe nie są dla nas już wyłącznie metodą rozmnażania. To także sposób na tworzenie i utrzymywanie więzi rodzinnych i – co za tym idzie – społecznych.

Seks pozaseksualny

Wśród 237 powodów uprawiania seksu, jakie podczas swych badań wyodrębnili psycholodzy z University of Texas, znalazły się nie tylko względy fizyczne (chęć zaspokojenia pożądania czy przeżycia rozkoszy) i uczuciowe (miłość, wyraz bliskości i więzi), ale także i te związane ze stosunkami międzyludzkimi i zachowaniami społecznymi. Badania wykazały, że zaskakująco często uprawiamy seks z powodów pozaseksualnych.

Człowiek jest zwierzęciem stadnym. Seks to dla nas nie tylko przyjemność i prokreacja, ale także jedna z metod tworzenia więzi, sieci współzależności i hierarchii, uzyskiwania jak najwyższej pozycji w „stadzie”.

Fakt, że ktoś poprzez kontakt fizyczny chce okazać uczucie, sprawić przyjemność bliskiej osobie – wydaje się naturalny (dopóki nie chodzi o tzw. „dowód miłości”). Nie oburzamy się także, gdy mowa o „seksie na zgodę”. Trochę gorzej już brzmi „obowiązek małżeński”, współżycie z litości czy z lęku przed samotnością. Szczególnie negatywne emocje budzi handel seksem. Prostytucja to przykład ekstremalny i – zdawałoby się – marginalny. A jednak niepokojąco wiele osób traktuje niekiedy seks jako walutę, sposób na osiągnięcie własnych celów. Możemy nie mieć ochoty na igraszki, ale idziemy do łóżka, żeby wymusić coś na partnerze albo – w sytuacji zagrożenia związku czy rodziny – utrzymać go przy sobie. Z pomocą seksu zdarza się nam czerpać korzyści materialne (od prezentów po awans w pracy) karać i nagradzać partnera, mścić się (np. zdradzając w odwecie za zaniedbywanie), poprawiać sobie samoocenę, udowadniać swoją wyższość…

*

Czy istnieją „złe” i „dobre” powody uprawiania seksu? Psychologowie z Austin odpowiadają twierdząco i dodają, że warto nauczyć się odróżniać motywy seksualne od pozaseksualnych. Lepiej kochać się pod wpływem pożądania, z miłości i dla przyjemności. Łóżko nie jest dobrym miejscem na szantaże emocjonalne, robienie interesów, rozwiązywania konfliktów czy umacnianie własnej pozycji. Traktując seks instrumentalnie, ryzykujemy utratą satysfakcji z życia erotycznego.